ME 2024 - po raz pierwszy w historii turnieju polscy piłkarze zagrają "o honor"
O piłkarskiej reprezentacji Polski w XXI wieku mówi się, że na wielkich turniejach wszystko przebiega według utartego scenariusza – pierwszy mecz o punkty, drugi o wszystko i trzeci o honor.
Historia występów biało-czerwonych pokazuje jednak, że taki schemat był dotychczas tylko w mistrzostwach świata - w 2002 roku w Korei Południowej i Japonii, w 2006 w Niemczech i w 2018 w Rosji. Wówczas biało-czerwoni tracili szansę awansu do 1/8 finału już po dwóch spotkaniach.
W przypadku mistrzostw Europy - w czterech poprzednich występach w turnieju tej rangi - nie było ani razu podobnego przypadku.
W najtrudniejszej sytuacji znajdowali się na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Po dwóch kolejkach w grupie B prowadzeni wówczas przez Holendra Leo Beenhakkera piłkarze mieli jeden punkt - przegrali z Niemcami 0:2 po dwóch golach urodzonego w Gliwicach Lukasa Podolskiego, który obecnie gra w Górniku Zabrze, i zremisowali z Austrią 1:1.
W ostatnim meczu z Chorwacją, która - pewna awansu - wystawiła rezerwowy skład, musieli wygrać i liczyć na zwycięstwo Austriaków nad Niemcami. Żaden z tych warunków nie został spełniony. Biało-czerwoni przegrali w Klagenfurcie 0:1 i odpadli z turnieju.
"Nie mówmy o rezerwach chorwackich, bo ci zawodnicy, którzy przeciwko nam wystąpili, biegali więcej od podstawowych i chcieli pokazać się trenerowi. Nam się nie udało, daliśmy się z siebie wszystko, lecz to nie wystarczyło. Nasza gra w porównaniu z przeciwnikami z grupy różniła się detalami, ale na tym poziomie te detale znaczyły dosyć dużo" - przyznał wówczas reprezentant kraju Marek Saganowski.
Cztery lata później Polska była współgospodarzem turnieju, razem z Ukrainą. Po dwóch meczach w grupie A drużyna, prowadzona przez Franciszka Smudę, miała dwa punkty - po 1:1 z Grecją i Rosją w Warszawie, ale w ostatniej kolejce nie musiała patrzeć na innych. Wystarczyło "tylko" pokonać we Wrocławiu Czechów. To zadanie okazało się jednak zbyt trudne, goście zwyciężyli 1:0.
"Boli, że nie przeszliśmy dalej. Jadąc dziś na mecz czuliśmy, że cały kraj jest z nami. Za wszelką cenę chcieliśmy wygrać. Daliśmy z siebie +maksa+. Może czegoś zabrakło. Może szczęścia, jak w ostatnich minutach. Przykro nam" - powiedział po meczu bramkarz reprezentacji Przemysław Tytoń.
W ME 2008 i 2012 występowało tylko 16 drużyn i po fazie grupowej były od razu ćwierćfinały.
Od 2016 roku w imprezie uczestniczą 24 zespoły, a z sześciu grup - do 1/8 finału - wychodzą nie tylko po dwa najlepsze, ale również cztery z najlepszym dorobkiem z trzecich miejsc.
Na Euro 2016 we Francji polscy kibice przecierali oczy ze zdumienia. Drużyna trenera Adama Nawałki spisywała się znakomicie. W pierwszym meczu pokonała Irlandię Północną 1:0, w drugim zremisowała z Niemcami 0:0, więc w trzecim spotkaniu - z Ukrainą - była niemal pewna awansu i grała o zwycięstwo w grupie.
O "honor" walczyli wówczas Ukraińcy, którzy po dwóch wcześniejszych porażkach po 0:2 stracili szanse awansu. Polacy zwyciężyli 1:0 i ostatecznie zajęli drugie miejsce w grupie C, ustępując Niemcom minimalnie gorszym bilansem bramek - 2-0 wobec 3-0 rywali.
W 1/8 finału biało-czerwoni pokonali w rzutach karnych Szwajcarów, a w ćwierćfinale ulegli w taki sam sposób Portugalczykom, późniejszym triumfatorom.
W mistrzostwach Europy w 2021 roku, opóźnionych z powodu pandemii, Polacy pod wodzą Portugalczyka Paulo Sousy mieli po dwóch kolejkach tylko jeden punkt. Przegrali 1:2 ze Słowacją i zremisowali 1:1 z Hiszpanią, ale dzięki wynikom innych meczów w grupie wciąż mieli swój los we własnych rękach i nogach.
Zwycięstwo nad Szwecją w Sankt Petersburgu zapewniłoby biało-czerwonym pewny awans do 1/8 finału. Przegrywali już 0:2, ale dzięki dwóm golom Roberta Lewandowskiego doprowadzili do wyrównania. Remis to jednak było za mało, więc atakowali do końca i "nadziali się" na skuteczną akcję rywali, co oznaczało porażkę 2:3, a w konsekwencji pożegnanie z turniejem.
Na Euro 2024 w Niemczech kadra awansowała dopiero po marcowych barażach i trafiła do silnej grupy D: z Francją, Holandią i Austrią. Wielkiej presji i oczekiwań wśród kibiców nie było, ale to... i tak nie pomogło.
Drużyna trenera Michała Probierza rozczarowała, przegrała najpierw z "Pomarańczowymi" 1:2, następnie z Austrią 1:3 i już wiadomo, że we wtorek z "Trójkolorowymi" w Dortmundzie zagra tylko o prestiż.
To będzie polska nowość w mistrzostwach Europy, ale w scenariuszu oczywiście doskonale znanym z mistrzostw świata 2002, 2006 i 2018. Ostatnie mecze na mundialach w XXI wieku biało-czerwoni zawsze wygrywali. Warto jednak wspomnieć, że rywale - odpowiednio USA, Kostaryka i Japonia - byli znacznie niżej notowani niż obecnie Francja.
Z Hanoweru - Maciej Białek (PAP)
bia/ pp/